...gdybyś nie miała pojęcia, jak będę wyglądała następnego dnia, nadal byś mnie kochała? - "Każdego dnia"
Witajcie Kochani!
Podczas zakupów szkolnych dla mojego brata, razem z mamą uświadomiłyśmy sobie, że zbliżają się urodziny mojej siostry ciotecznej. Nie zastanawiając się zaproponowałam kupić jej książkę. Chodziłyśmy przed półką póki nie przyszło dokonać wyboru pomiędzy "Papierowymi miastami" Johna Greena i "Każdego dnia" Davida Levithana. O obu książkach mnóstwo słyszałam, ale żadnej z nich nie czytałam. Pokierowałam się opinią Roberta z Czytanie Moim Tlenem i wybrałam "Każdego dnia". Po powrocie do domu mama stwierdziła, że powieść chyba jednak będzie za poważna dla 6-klasistki, więc następnego dnia kupiłysmy "Girl Online" Zoelli. Tym oto sposobem na moją półkę trafiła pozycja, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.
Rozpocznę nietypowo, czyli o tym co słyszałam/czytałam. Otóż, wszędzie, gdzie trafiłam zachwycano się nad tą książką, że jest tak dobra, cudowna, genialna, wyśmienita... Chciałam to sprawdzić, więc odłożyłam na bok "Black out" -> tak, znowu to zrobiłam... tak, pewnie skończy na półce z książkami do przeczytania od początku... <- i zabrałam się za "Każdego dnia".
Powieść mówi o osobie, o A, który nie jest ani chłopcem, ani dziewczyną (nie wiem w jakiej osobie mam pisać, dlatego będę to traktować, tak jak w tłumaczeniu). A ma szesnaście lat i nie posiada własnego ciała. Tu pojawia się wątek fantastyczny, ponieważ A każdego dnia pożycza ciało innej osoby, rówieśnika, w którym spędza dokładnie jeden dzień. Nigdy nie wie, gdzie się dokładnie się znajdzie, ani w czyim ciele zamieszka. Kieruje się wyznaczonymi przez siebie zasadami, które mają pomóc nie tylko jemu, ale też właścicielowi ciała. Podczas jednej z wizyt poznaje niesamowita dziewczynę, dla której łamie kilka ze swoich reguł. Ten dzień przewraca jego dziwaczne życie o 180 stopni oraz pomaga zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.
Historia A jest dosyć niesamowita. Zmusza do refleksji nad życiem i tym jak mało z niego czerpiemy (choć w istocie jest cudowne) oraz nad miłością, tą jedną, jedyną, wielką, który każdy kiedyś w pewnym sensie znajduje.
Postać A, była inna niż wszystkie poznane przeze mnie do tej pory. Miał doświadczenie w ciekawych aspektach życia, jednak nie miał szansy spróbować, czegoś co dla przeciętnego człowieka jest naturalne i często pomijane w biegu za codziennością. Z jednej strony umiał docenić to, co chwilowe i ulotne, z drugiej nie miał zielonego pojęcia o rzeczach długotrwałych. Pierwszym takim poważnym doświadczeniem w jego życiu było uczucie łączące go z Rhiannon. To sprawiało, że postać denerwowała swoją niewiedzą, ale sprawiała, że zaczynało się spoglądać na sytuację z innej strony, za każdym razem od nowa.
Rhiannon, mimo że była inteligentną i wyjątkową nastolatką, nie radziła sobie z odpowiedzialnością. Zresztą nie ma co się dziwić, kto by podołał takiemu zadaniu.
W książce każdy kolejny dzień (a w książce są one numerowane, więc łatwo się zorientować ile czasu w fabule upłynęło) jest wplątany zarówno w historię Rhiannon i A, jak i w życie właściciela ciała. Ciekawość budzi przede wszystkim fakt, jako kto A obudzi się kolejnego dnia oraz jak sobie poradzi. Wyzwania, jakie stawiają przed nim konkretne osobowości są zróżnicowane na tyle, że nie zawsze wie, jak sobie z nimi poradzić. Moim zdaniem właśnie to było najlepszym aspektem tej książki. W trakcie czytania stawiałam sobie pytanie "A co ja bym zrobiła, gdybym obudziła się, jako ta osoba?".
Wątek miłosny był dość dziwny, bo jaki mógłby być. Nie zmienia to faktu, że odegrał ważną rolę, ponieważ oprócz powieści psychologicznej pojawia się szczypta romansu i dramatu młodych ludzi walczących o swoją niemożliwą do zrealizowania miłość.
Okładka książki dość dobrze oddaje klimat oraz sytuacje A. Z wielu różnych osób - ich charakterów, przyzwyczajeń, doświadczeń, które ciała pożyczył składa się jego osobowość. Każdy czegoś go nauczył, każdy wywarł wpływ na to kim jest w chwili obecnej. Okładka przedstawia twarz osoby, składającej się z fragmentów twarzy innych. Wydaje mi się, że pełni ona dość ważną rolę i dodaje książce charakteru i do kompletu ładnie wygląda.
"Każdego dnia" Davida Levithana podobało mi się, jednak nie wywarło takie zachwytu, jakiego się spodziewałam. Jest to bardzo dobra książka niosąca wiele wartości i ideałów. Myślę, że warto ją przeczytać. Wątek fantastyczny nie powinien aż tak bardzo przeszkadzać osobą, które za fantastyką nie przepadają, muszą być one jednak świadome, że on jest i jest widoczny. Wydaje mi się, że trochę się nauczyłam czytając tą powieść. Dostaje ona ode mnie 8/10 gwiazdek.
Czytaliście "Każdego dnia", a może jakąś inną książkę, która nauczyła Was czegoś ciekawego?
Dajcie znać w komentarzach!
Przypominam też o konkursie. Czekam na Wasze zdjęcia. Jeżeli będzie Wam łatwiej, możecie umieścić zdjęcie na konkurs na instagramie, oznaczyć mnie i dodać #zaczytanawysnilamsen, żebym mogła Was znaleźć.
Całuję Was gorąco i życzę miłego czytania
Wasza WysnilamSen
Podczas zakupów szkolnych dla mojego brata, razem z mamą uświadomiłyśmy sobie, że zbliżają się urodziny mojej siostry ciotecznej. Nie zastanawiając się zaproponowałam kupić jej książkę. Chodziłyśmy przed półką póki nie przyszło dokonać wyboru pomiędzy "Papierowymi miastami" Johna Greena i "Każdego dnia" Davida Levithana. O obu książkach mnóstwo słyszałam, ale żadnej z nich nie czytałam. Pokierowałam się opinią Roberta z Czytanie Moim Tlenem i wybrałam "Każdego dnia". Po powrocie do domu mama stwierdziła, że powieść chyba jednak będzie za poważna dla 6-klasistki, więc następnego dnia kupiłysmy "Girl Online" Zoelli. Tym oto sposobem na moją półkę trafiła pozycja, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.
Rozpocznę nietypowo, czyli o tym co słyszałam/czytałam. Otóż, wszędzie, gdzie trafiłam zachwycano się nad tą książką, że jest tak dobra, cudowna, genialna, wyśmienita... Chciałam to sprawdzić, więc odłożyłam na bok "Black out" -> tak, znowu to zrobiłam... tak, pewnie skończy na półce z książkami do przeczytania od początku... <- i zabrałam się za "Każdego dnia".
Powieść mówi o osobie, o A, który nie jest ani chłopcem, ani dziewczyną (nie wiem w jakiej osobie mam pisać, dlatego będę to traktować, tak jak w tłumaczeniu). A ma szesnaście lat i nie posiada własnego ciała. Tu pojawia się wątek fantastyczny, ponieważ A każdego dnia pożycza ciało innej osoby, rówieśnika, w którym spędza dokładnie jeden dzień. Nigdy nie wie, gdzie się dokładnie się znajdzie, ani w czyim ciele zamieszka. Kieruje się wyznaczonymi przez siebie zasadami, które mają pomóc nie tylko jemu, ale też właścicielowi ciała. Podczas jednej z wizyt poznaje niesamowita dziewczynę, dla której łamie kilka ze swoich reguł. Ten dzień przewraca jego dziwaczne życie o 180 stopni oraz pomaga zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.Historia A jest dosyć niesamowita. Zmusza do refleksji nad życiem i tym jak mało z niego czerpiemy (choć w istocie jest cudowne) oraz nad miłością, tą jedną, jedyną, wielką, który każdy kiedyś w pewnym sensie znajduje.
Postać A, była inna niż wszystkie poznane przeze mnie do tej pory. Miał doświadczenie w ciekawych aspektach życia, jednak nie miał szansy spróbować, czegoś co dla przeciętnego człowieka jest naturalne i często pomijane w biegu za codziennością. Z jednej strony umiał docenić to, co chwilowe i ulotne, z drugiej nie miał zielonego pojęcia o rzeczach długotrwałych. Pierwszym takim poważnym doświadczeniem w jego życiu było uczucie łączące go z Rhiannon. To sprawiało, że postać denerwowała swoją niewiedzą, ale sprawiała, że zaczynało się spoglądać na sytuację z innej strony, za każdym razem od nowa.
Rhiannon, mimo że była inteligentną i wyjątkową nastolatką, nie radziła sobie z odpowiedzialnością. Zresztą nie ma co się dziwić, kto by podołał takiemu zadaniu.
W książce każdy kolejny dzień (a w książce są one numerowane, więc łatwo się zorientować ile czasu w fabule upłynęło) jest wplątany zarówno w historię Rhiannon i A, jak i w życie właściciela ciała. Ciekawość budzi przede wszystkim fakt, jako kto A obudzi się kolejnego dnia oraz jak sobie poradzi. Wyzwania, jakie stawiają przed nim konkretne osobowości są zróżnicowane na tyle, że nie zawsze wie, jak sobie z nimi poradzić. Moim zdaniem właśnie to było najlepszym aspektem tej książki. W trakcie czytania stawiałam sobie pytanie "A co ja bym zrobiła, gdybym obudziła się, jako ta osoba?".
Wątek miłosny był dość dziwny, bo jaki mógłby być. Nie zmienia to faktu, że odegrał ważną rolę, ponieważ oprócz powieści psychologicznej pojawia się szczypta romansu i dramatu młodych ludzi walczących o swoją niemożliwą do zrealizowania miłość.
Okładka książki dość dobrze oddaje klimat oraz sytuacje A. Z wielu różnych osób - ich charakterów, przyzwyczajeń, doświadczeń, które ciała pożyczył składa się jego osobowość. Każdy czegoś go nauczył, każdy wywarł wpływ na to kim jest w chwili obecnej. Okładka przedstawia twarz osoby, składającej się z fragmentów twarzy innych. Wydaje mi się, że pełni ona dość ważną rolę i dodaje książce charakteru i do kompletu ładnie wygląda. "Każdego dnia" Davida Levithana podobało mi się, jednak nie wywarło takie zachwytu, jakiego się spodziewałam. Jest to bardzo dobra książka niosąca wiele wartości i ideałów. Myślę, że warto ją przeczytać. Wątek fantastyczny nie powinien aż tak bardzo przeszkadzać osobą, które za fantastyką nie przepadają, muszą być one jednak świadome, że on jest i jest widoczny. Wydaje mi się, że trochę się nauczyłam czytając tą powieść. Dostaje ona ode mnie 8/10 gwiazdek.
Czytaliście "Każdego dnia", a może jakąś inną książkę, która nauczyła Was czegoś ciekawego?
Dajcie znać w komentarzach!
Przypominam też o konkursie. Czekam na Wasze zdjęcia. Jeżeli będzie Wam łatwiej, możecie umieścić zdjęcie na konkurs na instagramie, oznaczyć mnie i dodać #zaczytanawysnilamsen, żebym mogła Was znaleźć.
Całuję Was gorąco i życzę miłego czytania
Wasza WysnilamSen
Ta książka w pewnym momencie była w internecie po prostu wszędzie, ale raczej nie zwróciłam na nią uwagi... Zresztą, chyba właśnie z tego powodu. Ale twoja recenzja mnie zachęciła. :) Myślę, że sięgnę po tą książkę, chociaż pewności nie mam.
OdpowiedzUsuńocean-slow.blogspot.com