O wolność trzeba walczyć - "Biała Róża"
Witajcie Kochani!
Na początku lutego była premiera drugiego tomu "Klejnotu" autorstwa Amy Ewing, czyli "Białej Róży". Po przeczytaniu pierwszego tomu nie mogłam się doczekać, aż dowiem się, co będzie dalej zwłaszcza, że zakończenie było urwane, jak na mój gust (nie wiem, czy o tym wspominałam). Cóż, miałam nadzieję na rozwój akcji i rozkręcenie się bohaterów. Liczyłam na spore zmiany. Czy się doczekałam?
Zapraszam do przeczytania recenzji!
Violet Lasting po wydarzeniach pierwszej części jest rozbita i nie może poradzić sobie z nadmiarem emocji. Jej życie odmienia się, gdy decyduje się zaufać Lucienowi, a co za tym idzie ludziom, z którymi współpracuje. Wyrusza w ciężką podróż, jednak najcięższa z wędrówek wciąż jest przed nią - musi odkryć kim tak naprawdę są surogatki i jak wykorzystać moc, którą posiadają. Razem z przyjaciółmi wyrusza w pełną przeciwieństw wyprawę do jedynej osoby, która może jej pomóc. Czego będą wymagać od dziewczyny? Kim jest tajemnicze stowarzyszenie oraz kto zna tajemnice surogatek? Na te wszystkie pytania odpowie Wam lektura "Białej Róży".
Tym razem autorka o wiele lepiej poradziła sobie z bohaterami. Violet wreszcie dojrzała i zaczęła podejmować własne decyzje - przestała być tak naiwna, jak w pierwszej części. Dodatkowo swoją drugą twarz i dość nieciekawą przeszłość pokazał Ash. Stał się ucieleśnieniem męskości - czy to dobrze nie wiem, przynajmniej jest wyrazistszy niż poprzednio. Garnet również pokazał swoje drugie oblicze, które niezwykle mi się spodobało. Właśnie jemu najbardziej kibicuje w tej książce. Dodatkowo poznajemy lepiej kolejnych bohaterów, przedstawione są także nowe postaci. Niektórzy z nich to naprawdę mocne osobowości. Są także postaci na tyle sympatyczne z samego opisu, że buzia sama się uśmiecha.
Sam pomysł na fabułę, jak pisałam w recenzji "Klejnotu" strasznie mi się spodobał. Byłam ciekawa, jak autorka pociągnie wątki, które rozpoczęła i szczerze powiedziawszy jestem usatysfakcjonowana drugim tomem. Co więcej, podobał mi się bardziej niż tom pierwszy. Było chyba więcej akcji, ale na pewno więcej napięcia. Doszło kilka nowych zagadek. Nie mogło braknąć zaskakującego w pewnym stopniu zakończenia (w pewnym stopniu, bo części się domyślałam). Autorka jeszcze lepiej ukazała sytuację kraju niż w poprzednim tomie. Czytając można było także zaobserwować nastroje mieszkańców poszczególnych kręgów. Myślę, że to dobry pomysł, ponieważ daje szerszy pogląd na sprawę posłuszeństwa arystokracji oraz pozwala zrozumieć zalążki buntu, które bohaterowie noszą gdzieś głęboko w sobie.
Podsumowując "Biała Róża" bardziej zaplusowała niż pierwszy tom serii. Miało na to wypływ rozwinięcie wątków fantastycznych, bo to one wzbudzały sporo napięcia. W tej części natworzyło się także wiele zagadek, z których część rozwiązywała się w trakcie czytania. Jak już zdążyliście zauważyć lubię tajemnice, a jeszcze bardziej lubię je poznawać. Dodatkowo bohaterowie zmienili się, przez co lektura stała się przyjemniejsza do czytania. Wspomnę jeszcze o okładce książki. Musze przyznać, że szata graficzna pierwszego tomu podobała mi się bardziej. Twarze modelki umieszczone gdzieś w rogach okładki, takie półprzezroczyste są odrobinę przerażające (gdyby nie one, okładka byłaby lepsza). Jednakże wydaje mi się, że utrzymanie serii w "rywalkowym" klimacie było dobrym pomysłem ze strony wydawnictwa, bo po pierwsze okładki pasują do siebie, a po drugie przyciąga to uwagę czytelniczek, a powinno, bo naprawdę warto poznać historię Violet. Za to wszystko "Białej Róży" dałam jedna gwiazdkę więcej niż "Klejnotowi", czyli 8/10.
A Wy czytaliście już "Klejnot" i "Białą Różę"? Jeżeli nie, to serdecznie polecam, a jeżeli tak to koniecznie napiszcie mi o swoich odczuciach w komentarzach!
Całuję i pozdrawiam
Wasza WysnilamSen
Na początku lutego była premiera drugiego tomu "Klejnotu" autorstwa Amy Ewing, czyli "Białej Róży". Po przeczytaniu pierwszego tomu nie mogłam się doczekać, aż dowiem się, co będzie dalej zwłaszcza, że zakończenie było urwane, jak na mój gust (nie wiem, czy o tym wspominałam). Cóż, miałam nadzieję na rozwój akcji i rozkręcenie się bohaterów. Liczyłam na spore zmiany. Czy się doczekałam? Zapraszam do przeczytania recenzji!
Violet Lasting po wydarzeniach pierwszej części jest rozbita i nie może poradzić sobie z nadmiarem emocji. Jej życie odmienia się, gdy decyduje się zaufać Lucienowi, a co za tym idzie ludziom, z którymi współpracuje. Wyrusza w ciężką podróż, jednak najcięższa z wędrówek wciąż jest przed nią - musi odkryć kim tak naprawdę są surogatki i jak wykorzystać moc, którą posiadają. Razem z przyjaciółmi wyrusza w pełną przeciwieństw wyprawę do jedynej osoby, która może jej pomóc. Czego będą wymagać od dziewczyny? Kim jest tajemnicze stowarzyszenie oraz kto zna tajemnice surogatek? Na te wszystkie pytania odpowie Wam lektura "Białej Róży".
Tym razem autorka o wiele lepiej poradziła sobie z bohaterami. Violet wreszcie dojrzała i zaczęła podejmować własne decyzje - przestała być tak naiwna, jak w pierwszej części. Dodatkowo swoją drugą twarz i dość nieciekawą przeszłość pokazał Ash. Stał się ucieleśnieniem męskości - czy to dobrze nie wiem, przynajmniej jest wyrazistszy niż poprzednio. Garnet również pokazał swoje drugie oblicze, które niezwykle mi się spodobało. Właśnie jemu najbardziej kibicuje w tej książce. Dodatkowo poznajemy lepiej kolejnych bohaterów, przedstawione są także nowe postaci. Niektórzy z nich to naprawdę mocne osobowości. Są także postaci na tyle sympatyczne z samego opisu, że buzia sama się uśmiecha.Sam pomysł na fabułę, jak pisałam w recenzji "Klejnotu" strasznie mi się spodobał. Byłam ciekawa, jak autorka pociągnie wątki, które rozpoczęła i szczerze powiedziawszy jestem usatysfakcjonowana drugim tomem. Co więcej, podobał mi się bardziej niż tom pierwszy. Było chyba więcej akcji, ale na pewno więcej napięcia. Doszło kilka nowych zagadek. Nie mogło braknąć zaskakującego w pewnym stopniu zakończenia (w pewnym stopniu, bo części się domyślałam). Autorka jeszcze lepiej ukazała sytuację kraju niż w poprzednim tomie. Czytając można było także zaobserwować nastroje mieszkańców poszczególnych kręgów. Myślę, że to dobry pomysł, ponieważ daje szerszy pogląd na sprawę posłuszeństwa arystokracji oraz pozwala zrozumieć zalążki buntu, które bohaterowie noszą gdzieś głęboko w sobie.
Podsumowując "Biała Róża" bardziej zaplusowała niż pierwszy tom serii. Miało na to wypływ rozwinięcie wątków fantastycznych, bo to one wzbudzały sporo napięcia. W tej części natworzyło się także wiele zagadek, z których część rozwiązywała się w trakcie czytania. Jak już zdążyliście zauważyć lubię tajemnice, a jeszcze bardziej lubię je poznawać. Dodatkowo bohaterowie zmienili się, przez co lektura stała się przyjemniejsza do czytania. Wspomnę jeszcze o okładce książki. Musze przyznać, że szata graficzna pierwszego tomu podobała mi się bardziej. Twarze modelki umieszczone gdzieś w rogach okładki, takie półprzezroczyste są odrobinę przerażające (gdyby nie one, okładka byłaby lepsza). Jednakże wydaje mi się, że utrzymanie serii w "rywalkowym" klimacie było dobrym pomysłem ze strony wydawnictwa, bo po pierwsze okładki pasują do siebie, a po drugie przyciąga to uwagę czytelniczek, a powinno, bo naprawdę warto poznać historię Violet. Za to wszystko "Białej Róży" dałam jedna gwiazdkę więcej niż "Klejnotowi", czyli 8/10.
A Wy czytaliście już "Klejnot" i "Białą Różę"? Jeżeli nie, to serdecznie polecam, a jeżeli tak to koniecznie napiszcie mi o swoich odczuciach w komentarzach!
Całuję i pozdrawiam
Wasza WysnilamSen

Przeczytałam "Klejnot" i muszę dorwać "Białą Różę" :) Kusisz i to bardzo tą recenzją :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.oczytane.blog.pl