W samym środku konfiliktu - Zakon mimów

Witajcie Kochani!

Dziś znów lecimy do Londynu, a konkretnie do świata wykreowanego przez Samanthę Shannon i drugiego tomu “Czasu żniw”, czyli “Zakonu mimów”.
W tym momencie pada pytanie numer jeden: Czy przeczytałeś/aś pierwszy tom serii?
Jeżeli odpowiedź brzmi nie, to szybciutko zmykaj do lektury, nie ma na co czekać, a jeśli nie jesteś pewny czy chcesz po nią sięgnąć zapraszam do przeczytania mojej recenzji – TU. Jeżeli odpowiedź brzmi tak, to gratulacje to był świetny wybór, co więcej zapewniam, że drugi tom jest równie dobry, co pierwszy, jak nie lepszy! Przede wszystkim jest inny.
Paige nie tkwi już w Szeolu, kolonii ukrytej gdzieś z dala od ludzi. Wraz z grupą Ramarantów oraz częścią jasnowidzów zamieszkujących obóz zorganizowali ucieczkę.
Poukrywani w różnych zakamarkach Londynu, muszą się zmierzyć z przeszkodami, jakie szykuje dla nich przywódczyni Refaitów – Nashira, która dziwnym trafem posiada władzę o wiele większym zasięgu niż przypuszczali. Teraz ulice Londynu są jeszcze bardziej niebezpieczne dla jasnowidzów.
Co z tą sytuacją zrobi Zwierzchnik i przywódcy gangów? Do czego doprowadzą wewnętrzne spory? Jakie są plany Refaitów oraz jaką rolę odegra w tym Blada Śniąca? I wreszcie kim jest Czarna Ćma?
W drugim tomie zostajemy zapoznani z hierarchią gangów jasnowidzów. Dowiadujemy się kto jest kim i jaką odgrywa rolę. Tym razem wkraczamy w świat politycznych gierek. Razem z Paige odkrywamy kolejne tajemnice, w tym jedną największą, która wstrząśnie londyńskim światkiem jasnowidzów.

“Zakon mimów” pokazuje siłę ukrytą w manipulacji, jak łatwo można człowieka ogłupić, uniezależnić. Paige, w drugim tomie, musi dowiedzieć się komu tak naprawdę może zaufać.
Nareszcie poznajemy trochę lepiej dwie kluczowe postaci w tej serii, czyli Jaxona Halla oraz Naczelnika. Co więcej w tej części rozkwita uczucie i pojawia się właściwy wątek romantyczny. I tutaj dziękuję autorce za brak trójkąta miłosnego!
Nawiązując do ucieczki z kolonii i zniszczeń, jakie zostały tam dokonane, pojawia się nowe zagrożenie – Emmici. Do tej pory przyciągane przez Szeol zyskują wolność. Muszę przyznać, że to niezwykle wdzięczne i obrzydliwie brzydkie potworki, a do tego szalenie niebezpieczne, co zapowiada naprawdę wartką akcję w momentach, gdy się pojawiają.
Będą oczywiście nowi bohaterowie, równie dobrze wykreowani, co Ci z poprzedniego tomu.

Czytając drugą część serii nie raz zostaniecie zmyleni, a akcja potoczy się zupełnie innymi torami, niż przypuszczaliście. Mogę obiecać, że Londyn wchłonie Was bez reszty.
“Zakon mimów” dostał ode mnie 8/10 gwiazdek i zapewnił kilka bardzo przyjemnych chwil z niesamowitą książką, którą zdecydowanie polecam!
Znacie już serię Samanthy Shannon? Co o niej myślicie?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach!
Pozdrawiam
WyśniłamSen

Komentarze

Popularne posty