Rzecz nie tylko o książkach, czyli "Książka vs Film"

Witajcie Kochani!

Ostatnio natchniona wizytą w kinie postanowiłam powiedzieć Wam troszkę o moim zdaniu na temat niektórych ekranizacji (o ile można tak to nazwać) książek.


Za każdym razem, gdy na ekrany kin wychodzi film na podstawie książki żywię ogromną nadzieję na dobre dopasowanie aktorów, na przekształcenie scenariusza tak, aby nie wyciąć ani zbyt wiele, ani zbyt mało, nie przesłodzić i dobić nadmiarem efektów specjalnych - bo co za dużo, to i świnka nie chce.



Poniżej przedstawię kilka ekranizacji i powiem parę słów, co według mnie wyszło, a co było kompletna klapą.


Na pierwszy ogień "Miasto Kości". Oglądając film, cóż załamałam się. Dobór najważniejszego aktora, tak mówię o postaci Jace'a - jak dla mnie maskara, porażka na całej linii. Rozumiem, że został dobrany ze względu na grę aktorską, sprawdził się na castingu, no ale bez przesady. Ale są różne gusta, może po prostu w moje nie trafił... Wykreowanie postaci Valentine'a to dla mnie również zagadka, nijak nie pokrywa się z postacią, jaką sobie wyobrażałam czytając. Kompletnie rozwalił mnie miotacz ognia - może czegoś nie pamiętam? Żeby nie było, że wszystko jest bee, powiem, że ogromnym plusem jest soundtrack! Trzeba oddać filmowi to, że po obejrzeniu ludzie postanowili sięgnąć po powieść. Przykładem jest chociażby mój młodszy brat.

Kolejnymi filmami są Niezgodna i Zbuntowana. W tym wypadku stwierdzam, że mimo rozbieżności z książką filmy mi się podobały. Niezgodna bardziej, Zbuntowana mniej, zobaczymy, jak Wierna. Myślę, że mogłoby być duuużo gorzej. Dobrze dobrane efekty specjalne, ciekawe widoki, pokazane wszystko to, co powinno być pokazane. Jedyne na co się poskarżę to Cztery, nie do końca tak go sobie wyobrażałam, jednak aktor robi dobrą robotę i postać jest naprawdę świetnie zagrana. Książka i film w tym wypadku są równie dobre.

Trzecim i ostatnim na dziś jest film, który mnie zaskoczył. Może Was zdziwię, ale mówię o ostatniej części "Zmierzchu", czyli "Przed świtem". Pomimo naprawdę kiepskiej gry aktorskiej większości aktorów film mnie zaciekawił. Seria była na tyle mało interesująca, że więcej do niej nie wrócę. Za pierwszym razem było O.K., w końcu to początki książkoholizmu. Jenak do czego zmierzam?
Do końcówki filmu, która mnie kompletnie zaskoczyła. nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i gratuluję dobrego pomysłu, jak odratować historię. Nie żałuję, że go obejrzałam, mimo że zrobiłam to tylko dlatego, że a) lubię Jaspera i Alice b) no przecież gra aktorska jest tak kiepska, że zabawna c) no nie obejrzeć ostatniej części?

Podsumowując, przedstawiłam 3 sytuacje: Książka miażdży film, film jest równie ciekawy, no i to film zaskakuje. Jestem ciekawa Wasze zdania na ten temat. Koniecznie napiszcie mi, co myślicie o tych filmach. Jakie jeszcze ekranizacje można podciągnąć do którejś z tych kategorii? I jak Wam się podoba post tego typu? Czy napisać jeszcze coś takiego?

Całuję Was Kochani
Wasza WysnilamSen

Obrazki umieszczone we wpisie zaczerpnęłam z internetu.

Komentarze

Popularne posty