Pielgrzym


Po naprawdę wielu pozytywnych opiniach postanowiłam zabrać się za „Pielgrzyma” autorstwa Terry’ego Hayes’a. Powieść jest naprawdę konkretną cegiełką, bo posiada 784, zaś w ebooku 904 strony (czytnik był jedynym sensownym rozwiązaniem, jeżeli chciałam czytać w drodze do pracy). Czy ten thriller jest wart ochów i achów, które koło niego krążą? Cóż według mnie – owszem. A dlaczego – o tym zaraz.

Książka opowiada o dość młodym człowieku, który w swoim życiu przeszedł naprawdę wiele. Rząd bacznie przyglądając się studentom na znanych, dobrych uczelniach wypatrzył chłopaka Scotta Murdocha, a w odpowiednim czasie zaproponował pracę. Z czym się wiązała? Z ogromnym ryzykiem, porzuceniem własnej tożsamości, życiem w wiecznej niepewności, ciągłych podróżach. Na pierwszy rzut oka nie jest to propozycja, na którą przystałaby większość ludzi, jednak Scott nie zastanawiał się zbyt długo. A jego późniejsze osiągnięcia nie pozostawiają wiele do dodania w kwestii prawidłowości tej decyzji. Po kilku latach od rezygnacji, mężczyzna zostaje znaleziony przez dociekliwego policjanta i jego żonę. Od tego wszystko zaczęło się od nowa. Krok za krokiem prowadził Scotta do najtrudniejszej sprawy w jego karierze i spotkania z człowiekiem-duchem.

Historia przedstawiona w Pielgrzymie jest skomplikowana i trzeba się pilnować, żeby nadążyć z tym jak wiążą się fakty, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Co więcej, niektóre rzeczy wydają się być oczywiste (ze względu na to, że znamy część historii z perspektywy Scotta, a część z perspektywy głównego „złego”, czyli Saracena), jednak samo czytanie o nich jest wciągające ze względu na fakt, że nie wiadomo, jak dowie się o tym główny bohater, albo jak dana sytuacja się potoczy.

Zarówno Scott, jak i Saracen są postaciami wielowarstwowymi, których przeszłość oraz zachowania są uzasadnione poprzez kolejne historie. Sięgając po Pielgrzyma trzeba się liczyć z tym, że książka mimo posiadania jednego głównego wątku, często przechodzi w retrospekcje życia Scotta lub Saracena, mające pozwolić na późniejsze połączenie faktów – a nie każdy retrospekcje lubi (mnie bardzo często denerwują i jedyne o czym marzę to powrót do głównego wątku). I w tym wypadku pojawiło się kilka historii, które po prostu mnie nie zainteresowało. Były to głównie wątki dotyczące chłopięcych lat Saracena.


Jestem pełna podziwu dla autora, który obmyślił taką mnogość i różnorodność wątków, które finalnie się łączą, przenikają i nie ma żadnych niespójności. Książka pomimo swojej obszerności, jest naprawdę wciągająca i potrafi czytelnika zaskoczyć.



Pielgrzym jest przykładem świetnie napisanego thrillera, nieoczywistego, skomplikowanego i pełnego tajemnic. Polecam ją każdemu, nawet jeżeli przerażają go gabaryty powieści. Jest to kawał dobrej literatury i zasługuje na 10/10 gwiazdek.



Słyszeliście już o “Pielgrzymie”?



Cieplutkie pozdrowienia

WyśniłamSen

Komentarze

Popularne posty