Ja jestem wojną - Achaja
Witajcie Kochani!
Dziś mam dla Was coś specjalnego! A właściwie mamy. O co w ogóle chodzi?
Sprawa jest prosta. Tak ja wspominałam na Instagramie mój Luby pożyczył mi trylogię książek Andrzeja Ziemiańskiego "Achaja". Czytałam ją już od dłuższego czasu i wreszcie w Święta skończyłam, więc teraz możemy oboje podsumować, co nam się najbardziej podobało, kogo polubiliśmy, a kogo wręcz przeciwnie, jaka są nasze ulubione sceny i dlaczego.
Dodatkowo zaznaczę, że nie wiem co napisał mój Luby, ani on nie wie, co napisałam ja. Dopiero po opublikowaniu tego posta, dowiemy się, co zostało wyskrobane ;).
Mam nadzieję, że spodoba Wam się taka forma przedstawienia recenzji. Od razu proszę, żebyście dali mi znać w komentarzach, co o tym myślicie, a mówiąc "to" mam na myśli samą serię, jak i naszą recenzję.
Zapraszamy!!!
"Achaja", jak sam tytuł mówi jest o Achai, ale nie tylko. Jest to opowieść o wielu różnych bohaterach, ale przede wszystkim o tym, jak czyny jednego człowieka mogą wpłynąć na losy świata, jak kilka prostych gestów może zakończyć pewien etap i rozpocząć kolejny.
Achaja jest księżniczką w królestwie Troy, znienawidzona przez macochę, kula u nogi ojca (a czemu? bo nie jest synem...), typowa księżniczka, jakich wiele. Całe jej ułożone życie zmieni jedna decyzja. Ojciec wysyła ją do wojska. Od tego momentu już nic nie będzie takie samo.
Zaan nie jest nikim ważnym, zwykłym świątynny skryba, który z nudów przeczytał prawie wszystko, co znalazł w bibliotece. A jak spędza wieczory? W karczmie. Co robi? Przepija swoje skromne zarobki. Pewnego wieczoru poznaje chłopca o białych włosach i bladym obliczu - Siriusa. Ta znajomość zmieni cały jego światopogląd i da odwagę. Na co?

Meradith to czarodziej. Postać dość niezwykła sama w sobie. Chodzi od wioski do wioski pomagając ludziom za skromne datki, jedzenie oraz nocleg. Od czasu do czasu miewa krótkie wizje dość odległej przyszłości. Podczas świadczenia swoich usług dość biednym chłopom spotyka jednego z bogów, który ma dla niego misję, z której nie można zrezygnować. Tym sposobem wyrusza w podróż. Czego się dowie i do czego go to doprowadzi?
Historia czwórki ludzi, których połączy w odpowiednim momencie historii tamtejszego świata los. Co z tego wyniknie oraz w jakich okolicznościach się to stanie? Dowiedzcie się sami!
Opis dotyczy właściwie jednej części, ale zdradzenie choćby fragmentu opowieści wprowadziłoby spory zamęt osobie, która książek nie zna,a przyznajmy szczerze nikt nie lubi spoilerów.
Opis opisem, a co my sądzimy o książkach.
Po pierwsze główni bohaterowie czyli Achaja, Zaan, Sirius i Meredith.
WyśniłamSen:
Czytając bardzo szybko Polubiłam Achaje. Kibicowałam jej i nie mogłam się doczekać kolejnych epizodów związanych z nią. W pierwszej części denerwowała mnie swoją "księżniczkowatością", ale później wszystko ułożyło się już jak trzeba ;)
Drugą postacią, którą polubiłam był Zaan. To jednak wymagało czasu oraz cierpliwości. Pierwsze momenty związane z nim były dla mnie przerażająco nudne i chciałam jak najszybciej te rozdziały kończyć. Wraz z kolejnymi częściami przekonywałam się do niego. W połowie drugiego tomu stał się jedną z moich ulubionych postaci w tej serii.
Sirius jest bohaterem, który jest mi zupełnie obojętny. Nie za bardzo wiem, co o nim powiedzieć, bo ani mnie do siebie nie przekonał, ani nie zniechęcił.
Ostatnim z głównych bohaterów jest Meredith. Na samym początku myślałam, że go polubię, jednak i dalej w las, tym więcej drzew. Finalnie nie cierpiałam go i tylko mnie denerwował. Szczerze mówiąc, rozważałam pominięcie fragmentów dotyczących tego czarodzieja.
Valartian:
Po drugie pozostali bohaterowie.
WyśniłamSen:
Z pozostałych najbardziej polubiłam Biafrę (wiem co powie zaraz mój chłopak...). Może i był... cóż dość nieprzyjemny, to w jakiś magiczny sposób skradł mi serce. Lubiłam także drużynę Achai - jej siostry, bardzo łatwo wyobraziłam sobie, że jestem wśród nich, zaczęłam je lepiej rozumieć. Nie do końca podobała mi się postać Oriona, który wydał mi się nijaki, jak na tak znaczącą osobę rządzącą częścią królestwa Troy. Jedną z "lepszych" postaci był także Wirus (P.S. dzięki niemu przetrwałam wątki dotyczące tego przeklętego czarodzieja), cóż był przede wszystkim zaskakujący, nietuzinkowy i oryginalny. Muszę przyznać, że był jedną z lepiej napisanych bohaterów, jakich do tej pory udało mi się poznać.
Valartian:Jeśli chodzi o pozostałe postacie to bardzo lubiłem drużynę Achai. Dziewczyny miały trudne momenty, czasem się sprzeczały, ale w gruncie rzeczy były bardzo zgranym zespołem i pomagały sobie jak tylko mogły. Uwielbiły Achaję i każda z nich oddałaby za nią życie, a niektóre nawet swoje łóżko, ale to już co innego... O Biafrze już wspomniałem – nie lubiłem typa. To, że był kombinatorem, trudno. Żył w takim świecie, że był to jedyny sposób na przeżycie. Nie mogłem jednak wybaczyć mu tego, że (chyba) kochając Achaję mógł ją jednak z drugiej strony wykorzystywać do swoich niecnych planów i nie miał w związku z tym wyrzutów sumienia. Kawał skurczybyka po prostu.
Po trzecie historia.
WyśniłamSen:
Sama historia wydała mi się odrobinę zagmatwana. Walka pomiędzy Luan i Zakonem, a właściwie wszystkim innym była bardzo realnie przedstawiona, choć zaskoczyło mnie pojawianie się dość nowoczesnej broni pod koniec bitew. Moim ulubionym wątkiem było to, jak zostały utworzone siatki szpiegowskie na terenie wszystkich krajów. Całkiem miło zaskoczył mnie wątek ludzi żyjących w lesie na granicy Arkach, a Chorymi Ludźmi.
Valartian:To, co się działo, opierało się na wędrówce Achai, czy to realnej czy tylko do określonego celu. Przyjemnie się obserwowało jak zmieniała się z bojaźliwej, rozpieszczonej księżniczki w mistrza szermierki i jedną z najważniejszych osób, do której każdy czuł respekt. Wojna z Zakonem wydawała mi się być trochę na drugim planie. Ważniejsze było to, co się działo w życiu Achai. Bitwy, jakie się pojawiały były ciekawe i tyle się w nich działo, że czytałem je praktycznie na jednym wdechu. Również próba wprowadzenia do tego opartego na zdobyczach średniowiecza świata broni palnej się powiodła i jedynie urozmaiciło to opowieść, a na pewno jej nie zepsuło.
Po czwarte świat.
WyśniłamSen:
Wykreowany świat był równie skomplikowany, jak sama historia, na którą składały się miliony drobnych wątków. Przedstawiony w Achai świat kryje mnóstwo tajemnic, nie jest on tak naprawdę odkryty. Gdzieś tam żyją ludzie, o których opowiada historia przedstawiona w książce, a gdzieś tam indziej na tej samej planecie tajemniczy Ziemcy o dość dziwnych powiązaniach i nadziejach. Mimo dość dokładnych opisów miejsc ciężko było mi wyobrazić sobie rozmieszczenie poszczególnych państw, za to otoczenie bohaterów mogłam przywołać przed oczy w dowolnym momencie ze względu na dobrze odwzorowanie i nienużące opisy.
Valartian:Nigdy nie umiem spamiętać nazw różnych miast, ich zarządców czy ogólnie ważnych rzeczy, które opisują świat i relacje pomiędzy jego częściami. Wiem tylko tyle, że toczyła się wojna, i jedni byli wyraźnie źli, a drudzy... po prostu źli raczej nie byli, ale czy byli dobrzy, nie do końca jestem pewien. Ktoś może stwierdzić, że dla niego te polityczne części powieści są bardzo ważne. Nie umniejszam istoty tego elementu, jedynie stwierdzam, że sam nie przywiązałem zbytnio do tego uwagi i nie przeszkodziło mi to w zachwyceniu się przygodami Achai.
Po piąte ulubiona scena.
WyśniłamSen:
Hmm... Mam dwie takie sceny. Po pierwsze Achaja siedząca z Shhą i pieskiem w momencie, gdy uświadomiła sobie, jak bardzo się zmieniła, że już nigdy nie zazna pokoju i nie będzie taka, jak dawniej. Po drugie walka, kiedy to Achaja walczy z Mariną, a następnie staje do walki ramię w ramię z Virionem. Tak obie sceny są z trzeciego tomu ;)

Valartian:Może wstyd się przyznać, ale podobały mi się sceny, kiedy Achai udawało się być blisko z Shhą (o ile można tak to napisać) i wychodziła na wierzch jej ludzka natura, obawy o to co będzie dalej, strach, czasem łzy. Nie były to jednak moje ulubione sceny. Takie mam jednak dwie o ile można to nazwać sceną. Pierwsza rzecz, bowiem to ucieczka Achai z obozu niewolników. Atmosfera wygania, strachu przed pogonią, ciągłe ukrywanie się i jedno, jedyne pragnienie – przeżyć. To wszystko dało tak realny zestaw, że musiało się znaleźć w moich ulubionych scenach. Druga ulubiona scena to oczywiście, choć pewnie nie dla wszystkich, walka z Virionem. Spodziewałem się, że opis pojedynku dwóch osób będzie nudny, tak jak to często się zdarza. Jednak było zupełnie inaczej, znowu cały pojedynek czytałem z zapartym tchem, martwiąc się o Achaję z każdym zwrotem akcji, jakbym nie wiedział, że przecież jeszcze zostało mnóstwo stron i musi przeżyć. To jest właśnie moim zdaniem wyznacznik dobrej walki, – kiedy czytelnik zapomina, że walczy główny bohater i wierzy, że może on zginąć.
Po szóste okładki.
WyśniłamSen:
Okładki, są naprawdę dobrze dopracowane - wg mnie najlepsza jest okładka trzeciego tomu, jednak najlepsze są ilustracje w środku, które ubarwiają historię oraz niezwykle działają na wyobraźnię.
Valartian:
Właściwie to okładki przyciągały mnie wystarczająco żebym za każdym razem będąc w księgarni podchodził je obejrzeć, aż w końcu musiałem te książki kupić, więc chyba spełniły swoje zadanie. Grafiki Achai są piękne i bardzo szczegółowe, co lubię, to wszystko na minimalistycznym białym tle. Po prostu wspaniałe.
Podsumowując, co nam się najbardziej podobało, a co nie do końca:
WyśniłamSen:
Cóż reasumując, najbardziej podobała mi się trzecia część, a najmniej druga. Podczas czytania drugiej miałam ogromny zastój, który ledwo, co pokonałam. Nie dałam się walczyłam do końca, bo było o co - trzeci tom zwalił mnie z nóg!
Czytając bardzo męczyły mnie filozoficzne rozważania bohaterów na różne tematy. Nie to, że jestem całkowicie przeciwna, jednak momentami po prostu mnie to przerastało. Przypadły mi do gustu przemycone porównania do rzeczywistości wplecione w bieg wydarzeń. Książki niejednokrotnie mnie zaskoczyły, więc pomimo tego drobnego faktu, o którym wcześniej wspomniałam cała seria podobała mi się i myślę, że jest spora szansa, że kiedyś sięgnę po "Pomnik Cesarzowej Achai".
Valartian:Całość przeczytałem bardzo szybko, nie pamiętam już dokładnie, ale istotne jest to, że nie jestem w stanie rozróżnić poszczególnych tomów, bo nie miałem pomiędzy nimi żadnej przerwy. Właśnie to, że kolejny tom nie przypomina, ani nie nakreśla wydarzeń z poprzedniej części pozwoliło mi odebrać tą historię, jako całość. Jak dla mnie to ogromny plus. Przyczepiłbym się trochę do samego zakończenia, bo było dla mnie trochę przybijające, a wydarzenia prowadzące do zakończenia trochę nudne i niepotrzebnie rozciągnięte. To jednak żadna przeszkoda żeby przeczytać „Pomnik cesarzowej Achai”, co na pewno zrobię.
Co Wy na taką recenzję? Mam nadzieję, że Wam się podobała i mam nadzieję, że mi też się spodoba, jak już całość przeczytam ;)
Co myślicie o Achai? Czytaliście? Dajcie nam znać w komentarzach!
Serdecznie pozdrawiamy
WyśniłamSen i Valartian
Dziś mam dla Was coś specjalnego! A właściwie mamy. O co w ogóle chodzi?
Sprawa jest prosta. Tak ja wspominałam na Instagramie mój Luby pożyczył mi trylogię książek Andrzeja Ziemiańskiego "Achaja". Czytałam ją już od dłuższego czasu i wreszcie w Święta skończyłam, więc teraz możemy oboje podsumować, co nam się najbardziej podobało, kogo polubiliśmy, a kogo wręcz przeciwnie, jaka są nasze ulubione sceny i dlaczego.
Dodatkowo zaznaczę, że nie wiem co napisał mój Luby, ani on nie wie, co napisałam ja. Dopiero po opublikowaniu tego posta, dowiemy się, co zostało wyskrobane ;).
Mam nadzieję, że spodoba Wam się taka forma przedstawienia recenzji. Od razu proszę, żebyście dali mi znać w komentarzach, co o tym myślicie, a mówiąc "to" mam na myśli samą serię, jak i naszą recenzję.
Zapraszamy!!!
"Achaja", jak sam tytuł mówi jest o Achai, ale nie tylko. Jest to opowieść o wielu różnych bohaterach, ale przede wszystkim o tym, jak czyny jednego człowieka mogą wpłynąć na losy świata, jak kilka prostych gestów może zakończyć pewien etap i rozpocząć kolejny.
Achaja jest księżniczką w królestwie Troy, znienawidzona przez macochę, kula u nogi ojca (a czemu? bo nie jest synem...), typowa księżniczka, jakich wiele. Całe jej ułożone życie zmieni jedna decyzja. Ojciec wysyła ją do wojska. Od tego momentu już nic nie będzie takie samo.
Zaan nie jest nikim ważnym, zwykłym świątynny skryba, który z nudów przeczytał prawie wszystko, co znalazł w bibliotece. A jak spędza wieczory? W karczmie. Co robi? Przepija swoje skromne zarobki. Pewnego wieczoru poznaje chłopca o białych włosach i bladym obliczu - Siriusa. Ta znajomość zmieni cały jego światopogląd i da odwagę. Na co?

Meradith to czarodziej. Postać dość niezwykła sama w sobie. Chodzi od wioski do wioski pomagając ludziom za skromne datki, jedzenie oraz nocleg. Od czasu do czasu miewa krótkie wizje dość odległej przyszłości. Podczas świadczenia swoich usług dość biednym chłopom spotyka jednego z bogów, który ma dla niego misję, z której nie można zrezygnować. Tym sposobem wyrusza w podróż. Czego się dowie i do czego go to doprowadzi?
Historia czwórki ludzi, których połączy w odpowiednim momencie historii tamtejszego świata los. Co z tego wyniknie oraz w jakich okolicznościach się to stanie? Dowiedzcie się sami!
Opis dotyczy właściwie jednej części, ale zdradzenie choćby fragmentu opowieści wprowadziłoby spory zamęt osobie, która książek nie zna,a przyznajmy szczerze nikt nie lubi spoilerów.
Opis opisem, a co my sądzimy o książkach.
Po pierwsze główni bohaterowie czyli Achaja, Zaan, Sirius i Meredith.
WyśniłamSen:
Czytając bardzo szybko Polubiłam Achaje. Kibicowałam jej i nie mogłam się doczekać kolejnych epizodów związanych z nią. W pierwszej części denerwowała mnie swoją "księżniczkowatością", ale później wszystko ułożyło się już jak trzeba ;)
Drugą postacią, którą polubiłam był Zaan. To jednak wymagało czasu oraz cierpliwości. Pierwsze momenty związane z nim były dla mnie przerażająco nudne i chciałam jak najszybciej te rozdziały kończyć. Wraz z kolejnymi częściami przekonywałam się do niego. W połowie drugiego tomu stał się jedną z moich ulubionych postaci w tej serii.
Sirius jest bohaterem, który jest mi zupełnie obojętny. Nie za bardzo wiem, co o nim powiedzieć, bo ani mnie do siebie nie przekonał, ani nie zniechęcił.
Ostatnim z głównych bohaterów jest Meredith. Na samym początku myślałam, że go polubię, jednak i dalej w las, tym więcej drzew. Finalnie nie cierpiałam go i tylko mnie denerwował. Szczerze mówiąc, rozważałam pominięcie fragmentów dotyczących tego czarodzieja.
Valartian:
Achaja była rozpuszczoną księżniczką. Zaskakujące było to, że
umiała tak bardzo i tak dobrze dostosować się do wielu sytuacji, aby tylko
przetrwać. Zachwycający był nie tylko jej instynkt przetrwania, ale też to, że
pomimo wielu strasznych przeżyć nie zamknęła się w sobie, umiała stworzyć
relację żartując z koleżankami z oddziału czy zakochując się w Biafrze (co
moim zdaniem było najgorszym co mogła zrobić, no ale co poradzić...).
Zaan... był dość osobliwą postacią. Po opisaniu go, jako skryby,
który spędził całe życie wśród książek nikt raczej nie spodziewałby się, że
mógłby uknuć plan dający mu prawie władzę nad światem. Zaskakiwała mnie jego
pomysłowość, to jak umiał wyjść cało z każdej sytuacji i był na wszystko
przygotowany.
Postać bliska Zaan'owi to Sirius. Właściwie ta postać jest
taką jakby satyrą na stereotypowego książkowego herosa. On po prostu umie
zabijać, a robi to żeby przeżyć, żeby mieć, co jeść albo, dlatego, że Zaan mu kazał,
a patrząc na umiejętności tego drugiego można przewidzieć, że Sirius będzie
niebezpieczną zabawką, szczególnie w rękach skryby.
Jest jeszcze Meredith. Lubiłem części opowiadające jego
przygody. Jest on magiem, ale na szczęście w tak przyjemnie klasycznej formie,
że nie widać tandetności tej postaci, a jedynie dodaje to jej uroku. Dodatkowo
warto wspomnieć, że momenty z jego udziałem często uchylały rąbka tajemnicy
związanej z całym stworzonym światem.
Po drugie pozostali bohaterowie.
WyśniłamSen:
Z pozostałych najbardziej polubiłam Biafrę (wiem co powie zaraz mój chłopak...). Może i był... cóż dość nieprzyjemny, to w jakiś magiczny sposób skradł mi serce. Lubiłam także drużynę Achai - jej siostry, bardzo łatwo wyobraziłam sobie, że jestem wśród nich, zaczęłam je lepiej rozumieć. Nie do końca podobała mi się postać Oriona, który wydał mi się nijaki, jak na tak znaczącą osobę rządzącą częścią królestwa Troy. Jedną z "lepszych" postaci był także Wirus (P.S. dzięki niemu przetrwałam wątki dotyczące tego przeklętego czarodzieja), cóż był przede wszystkim zaskakujący, nietuzinkowy i oryginalny. Muszę przyznać, że był jedną z lepiej napisanych bohaterów, jakich do tej pory udało mi się poznać.
Valartian:Jeśli chodzi o pozostałe postacie to bardzo lubiłem drużynę Achai. Dziewczyny miały trudne momenty, czasem się sprzeczały, ale w gruncie rzeczy były bardzo zgranym zespołem i pomagały sobie jak tylko mogły. Uwielbiły Achaję i każda z nich oddałaby za nią życie, a niektóre nawet swoje łóżko, ale to już co innego... O Biafrze już wspomniałem – nie lubiłem typa. To, że był kombinatorem, trudno. Żył w takim świecie, że był to jedyny sposób na przeżycie. Nie mogłem jednak wybaczyć mu tego, że (chyba) kochając Achaję mógł ją jednak z drugiej strony wykorzystywać do swoich niecnych planów i nie miał w związku z tym wyrzutów sumienia. Kawał skurczybyka po prostu.
WyśniłamSen:
Sama historia wydała mi się odrobinę zagmatwana. Walka pomiędzy Luan i Zakonem, a właściwie wszystkim innym była bardzo realnie przedstawiona, choć zaskoczyło mnie pojawianie się dość nowoczesnej broni pod koniec bitew. Moim ulubionym wątkiem było to, jak zostały utworzone siatki szpiegowskie na terenie wszystkich krajów. Całkiem miło zaskoczył mnie wątek ludzi żyjących w lesie na granicy Arkach, a Chorymi Ludźmi.
Valartian:To, co się działo, opierało się na wędrówce Achai, czy to realnej czy tylko do określonego celu. Przyjemnie się obserwowało jak zmieniała się z bojaźliwej, rozpieszczonej księżniczki w mistrza szermierki i jedną z najważniejszych osób, do której każdy czuł respekt. Wojna z Zakonem wydawała mi się być trochę na drugim planie. Ważniejsze było to, co się działo w życiu Achai. Bitwy, jakie się pojawiały były ciekawe i tyle się w nich działo, że czytałem je praktycznie na jednym wdechu. Również próba wprowadzenia do tego opartego na zdobyczach średniowiecza świata broni palnej się powiodła i jedynie urozmaiciło to opowieść, a na pewno jej nie zepsuło.
Po czwarte świat.
WyśniłamSen:
Wykreowany świat był równie skomplikowany, jak sama historia, na którą składały się miliony drobnych wątków. Przedstawiony w Achai świat kryje mnóstwo tajemnic, nie jest on tak naprawdę odkryty. Gdzieś tam żyją ludzie, o których opowiada historia przedstawiona w książce, a gdzieś tam indziej na tej samej planecie tajemniczy Ziemcy o dość dziwnych powiązaniach i nadziejach. Mimo dość dokładnych opisów miejsc ciężko było mi wyobrazić sobie rozmieszczenie poszczególnych państw, za to otoczenie bohaterów mogłam przywołać przed oczy w dowolnym momencie ze względu na dobrze odwzorowanie i nienużące opisy.
Valartian:Nigdy nie umiem spamiętać nazw różnych miast, ich zarządców czy ogólnie ważnych rzeczy, które opisują świat i relacje pomiędzy jego częściami. Wiem tylko tyle, że toczyła się wojna, i jedni byli wyraźnie źli, a drudzy... po prostu źli raczej nie byli, ale czy byli dobrzy, nie do końca jestem pewien. Ktoś może stwierdzić, że dla niego te polityczne części powieści są bardzo ważne. Nie umniejszam istoty tego elementu, jedynie stwierdzam, że sam nie przywiązałem zbytnio do tego uwagi i nie przeszkodziło mi to w zachwyceniu się przygodami Achai.
Po piąte ulubiona scena.
WyśniłamSen:
Hmm... Mam dwie takie sceny. Po pierwsze Achaja siedząca z Shhą i pieskiem w momencie, gdy uświadomiła sobie, jak bardzo się zmieniła, że już nigdy nie zazna pokoju i nie będzie taka, jak dawniej. Po drugie walka, kiedy to Achaja walczy z Mariną, a następnie staje do walki ramię w ramię z Virionem. Tak obie sceny są z trzeciego tomu ;)

Valartian:Może wstyd się przyznać, ale podobały mi się sceny, kiedy Achai udawało się być blisko z Shhą (o ile można tak to napisać) i wychodziła na wierzch jej ludzka natura, obawy o to co będzie dalej, strach, czasem łzy. Nie były to jednak moje ulubione sceny. Takie mam jednak dwie o ile można to nazwać sceną. Pierwsza rzecz, bowiem to ucieczka Achai z obozu niewolników. Atmosfera wygania, strachu przed pogonią, ciągłe ukrywanie się i jedno, jedyne pragnienie – przeżyć. To wszystko dało tak realny zestaw, że musiało się znaleźć w moich ulubionych scenach. Druga ulubiona scena to oczywiście, choć pewnie nie dla wszystkich, walka z Virionem. Spodziewałem się, że opis pojedynku dwóch osób będzie nudny, tak jak to często się zdarza. Jednak było zupełnie inaczej, znowu cały pojedynek czytałem z zapartym tchem, martwiąc się o Achaję z każdym zwrotem akcji, jakbym nie wiedział, że przecież jeszcze zostało mnóstwo stron i musi przeżyć. To jest właśnie moim zdaniem wyznacznik dobrej walki, – kiedy czytelnik zapomina, że walczy główny bohater i wierzy, że może on zginąć.
Po szóste okładki.
WyśniłamSen:
Okładki, są naprawdę dobrze dopracowane - wg mnie najlepsza jest okładka trzeciego tomu, jednak najlepsze są ilustracje w środku, które ubarwiają historię oraz niezwykle działają na wyobraźnię.
Valartian:
Właściwie to okładki przyciągały mnie wystarczająco żebym za każdym razem będąc w księgarni podchodził je obejrzeć, aż w końcu musiałem te książki kupić, więc chyba spełniły swoje zadanie. Grafiki Achai są piękne i bardzo szczegółowe, co lubię, to wszystko na minimalistycznym białym tle. Po prostu wspaniałe.
Podsumowując, co nam się najbardziej podobało, a co nie do końca:
WyśniłamSen:
Cóż reasumując, najbardziej podobała mi się trzecia część, a najmniej druga. Podczas czytania drugiej miałam ogromny zastój, który ledwo, co pokonałam. Nie dałam się walczyłam do końca, bo było o co - trzeci tom zwalił mnie z nóg!
Czytając bardzo męczyły mnie filozoficzne rozważania bohaterów na różne tematy. Nie to, że jestem całkowicie przeciwna, jednak momentami po prostu mnie to przerastało. Przypadły mi do gustu przemycone porównania do rzeczywistości wplecione w bieg wydarzeń. Książki niejednokrotnie mnie zaskoczyły, więc pomimo tego drobnego faktu, o którym wcześniej wspomniałam cała seria podobała mi się i myślę, że jest spora szansa, że kiedyś sięgnę po "Pomnik Cesarzowej Achai".
Valartian:Całość przeczytałem bardzo szybko, nie pamiętam już dokładnie, ale istotne jest to, że nie jestem w stanie rozróżnić poszczególnych tomów, bo nie miałem pomiędzy nimi żadnej przerwy. Właśnie to, że kolejny tom nie przypomina, ani nie nakreśla wydarzeń z poprzedniej części pozwoliło mi odebrać tą historię, jako całość. Jak dla mnie to ogromny plus. Przyczepiłbym się trochę do samego zakończenia, bo było dla mnie trochę przybijające, a wydarzenia prowadzące do zakończenia trochę nudne i niepotrzebnie rozciągnięte. To jednak żadna przeszkoda żeby przeczytać „Pomnik cesarzowej Achai”, co na pewno zrobię.
Co Wy na taką recenzję? Mam nadzieję, że Wam się podobała i mam nadzieję, że mi też się spodoba, jak już całość przeczytam ;)
Co myślicie o Achai? Czytaliście? Dajcie nam znać w komentarzach!
Serdecznie pozdrawiamy
WyśniłamSen i Valartian


Achaję wspominam z nostalgią, a czytałam kilka dobrych lat temu. Pomnik jednak podobał mi się jeszcze bardziej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już niedługo i nam uda się przeczytać Pomnik, skoro jest lepszy od Achai :)
UsuńRównież pozdrawiam :)