Bree Despain "Dziedzictwo mroku" - recenzja



Okładka mojej książki
„Dziedzictwo mroku” książka napisana przez Bree Despain jest połączeniem romansu i fantastyki. Jej oryginalny tytuł to "The Dark Divine", który moim zdaniem dużo lepiej pasuje i oddaje charakter książki, jednak sugeruje pewien tok rozumowania. „Dziedzictwo mroku” jest tomem pierwszym trylogii o tym samym tytule. Książka wydana została przez Galerię Książki w 2010r. Najbardziej przyciągającym elementem jest zdecydowanie okładka, przedstawiająca nogi dziewczyny okryte zwiewnym fioletowym materiałem, (do którego ma idealnie dopasowany lakier do paznokci – bajka). Do przeczytania książki zachęcił mnie także wątek religijny, który rzadko pojawia się w młodzieżowej fantastyce, aż w takim stopniu. Przejdźmy może do krótkiego streszczenia utworu i przedstawienia postaci, niektórych zdecydowanie intrygujących.

Książka opowiada o dziewczynie - Grace Divine, zwykłej nastolatce uczęszczającej do szkoły z elitarnym wydziałem zaawansowanej sztuki. Grace jest córką lokalnego pastora, przez co jest bacznie obserwowana przez matki rówieśników, którym przedstawiana jest jako wzór. Ma trójkę rodzeństwa: starszego brata Jude’a oraz młodszą Charity i maleńkiego Jamesa. Pewnego dnia w szkole pojawia się ich przyjaciel z dzieciństwa - Daniel, który przewraca świat dziewczyny do góry nogami. Wraz z jego powrotem pojawiają się tragiczne wypadki na terenie miasteczka, brat Grace zaczyna się zachowywać naprawdę dziwnie, a ona sama interesuje się Danielem bardziej niż powinna. Prześladuje ich odsunięta w niepamięć przeszłość, której nie pozwolono poznać Grace. Determinacja każe dziewczynie dowiedzieć się, co się stało między Danielem, a Jude’m przed laty. Upór prowadzi ją do prawdy na temat Daniela. Nie spodziewa się jednak, jak to wszystko wpłynie na jej życie. Sprawy nabierają tempa, a tajemnica powoli wychodzi na jaw.

Utwór jest dość zagmatwany, jeśli chodzi o emocje, odczucia i zachowania głównej bohaterki. Momentami trudno było się odnaleźć, co dziewczyna czuje w związku z sytuacją. Największą zagadką pozostaje dla mnie postać Jude’a – świętego – nieświętego brata Grace.
Mpam nadzieję, że wszystkie niejasności, które pojawiły się w związku z jego postacią rozwikłają się w kolejnych częściach (dwóch o ile się nie mylę). O rodzeństwie boskiej dwójki wiadomo tyle, że James jest nieprzyzwoicie słodkim dwulatkiem, a Charity prymuską. Ważną rolę
w książce odgrywa pastor, który zna rozwiązania co najmniej połowy zagadek oraz jest niezawodnym drogowskazem moralnym dla społeczeństwa. Chciałabym powiedzieć, co tak ważnego robi, jednak byłby to spoiler. Jest jeszcze April, o której wcześniej nie wspominałam, przyjaciółka Grace, Pate – OMC (o mało, co) chłopak Grace, który troszkę rozrabia oraz Don, uroczy i przerażający facet – niedźwiedź. Jako ostatni - Daniel, przystojny chłopak, typek spod ciemnej gwiazdy, pociągający, lekko niebezpieczny i troskliwy.

Świat, który stworzyła autorka jest dość skomplikowany, mimo że na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się klarowne. Relacje między bohaterami zmieniają się, tak samo, jak i sami bohaterowie. Nutka fantastyki na początku przeradza się w całą symfonię pod koniec. Język jest prosty, przez co książkę czyta się dosyć lekko. Czytając trafiamy na fragmenty Pisma Świętego, które pełnią funkcje wskazówek dla bohaterów, jestem pod wrażeniem sposobów wpasowania cytatów przez autorkę. Książka niesie ze sobą ogrom wartości, którymi powinniśmy się kierować w życiu, tak jak stara się to robić główna bohaterka (m.in. odwaga, miłosierdzie, wiara). Jak widać mamy tu wiele plusów, jednak książka nie jest pozbawiona wad. Momentami czyta się ją naprawdę topornie. Miłość między głównymi bohaterami była zdecydowanie stereotypowa, jednak nie znalazłam w utworze typowego zachwytu jednej postaci nad drugą, co przyćmiło ją trochę na tle wydarzeń. Przewrażliwiona matka wyjątkowo mnie irytowała, równie mocno, jak rozchwianie emocjonalne Daniela i Grace. Niektóre wątki były strasznie przewidywalne, co lekko dobijało. Bohaterowie podejmowali wyjątkowo głupie decyzje, przez co rezygnowałam z dalszej lektury w środku nocy, na rzecz spania. Mimo to, akcja toczyła się niezachwianym rytmem, co sprawiało, że następnego wieczoru wracałam do czytania.

Reasumując, „Dziedzictwo mroku” zasługuje na polecenie ze względu na zawarcie w nim pewnego systemu wartości, kompasu moralnego oraz przedstawienie roli religii w życiu człowieka. Jednocześnie zachęcam do doczytania do końca, mimo mogącej pojawić się niechęci.


Książkę przeczytałam ostatnio po raz drugi, wtedy też wpadłam na pomysł, że mogłabym dzielić się moimi odczuciami na temat tego, co czytam. To moja pierwsza recenzja, więc nie bądźcie zbyt surowi i dzielcie się swoją konstruktywną krytyką. Liczę na pomoc ze strony czytelników mojego bloga (o ile tacy będą). Pomoc czytaj: rady, co jest nie tak (np. zbyt sztywno napisane), co trzeba zmienić, co chcielibyście, żeby się tu znalazło, jak pisać, żeby Wam czytało się lepiej. Proszę, Was także o komentarze, w których wyrazicie swoje zdanie. Obiecuję, że postaram się zastosować do Waszych rad. 

Komentarze

Popularne posty