Zbrodnia i karaś

Każdy z nas z nostalgią wspomina czas szkolnej ławki: znajomych, nauczycieli oraz wydarzenia, które szczególnie zapadły w pamięć. Książka „Zbrodnia i Karaś” Aleksandry Rumin w pewnym sensie idealnie się w to wpisuje – mamy tu studentów, wykładowców, uczelnię i… trupa. Kryminał na studenckich zasadach? Czego chcieć więcej? Zapraszam!

Miejsce – Uksford szerzej znany jako Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie;

Czas – Wieczór, po zajęciach, rok ok 2006.

Można by pomyśleć, co niezwykłego może się zdarzyć – otóż podczas sprzątania łazienek można znaleźć trupa znienawidzonego przez wszystkich profesora. Nieszczęśliwy wypadek? A może ktoś go zabił? Na kampusie przebywało wtedy dziesięć osób mogących potencjalnie przyczynić się do jego śmierci, czy wśród niech jest winny? Czy poznają prawdę na temat tego, co wydarzyło się tego wieczoru? Jak zmieniło się ich życie po śmierci profesora Karasia? I kim, do diabła, jest Stefan?

Dobra wiadomość jest taka, że na jedno z pytań mogę odpowiedzieć. Stefan to nikt inny, jak maskotka uczelni, a dokładnie – kot! Zwierzak, który idealnie łączy całą historię i bohaterów. Mimo dużej ilości bohaterów w małej objętości książki, nie można narzekać na brak możliwości poznania i polubienia ich. O każdym z bohaterów mamy przedstawione istotne fakty. Każdy z nich jest inny, ciekawy. Stworzenie takiej różnorodności postaci zdecydowanie okazało się plusem powieści. Co więcej autorka pokazała jak ciąg zbiegów okoliczności (czasami wspomaganych przez kota :D) może doprowadzić do zawiązania przyjaźni na całe życie.

Największym atutem książki jest humor. Z jednej strony mamy trupa, więc wydawałoby się, że powinno być poważnie, jednak z drugiej co chwila parskamy śmiechem. Autorka przedstawiła bardzo udaną satyrę uczelnianego życia, momentami w mocno przekoloryzowanej formie, co sprawiło, że była ona jeszcze bardziej zabawna. Sama historia okazała się tak zagmatwana, że nie byłam stanie się domyślić kto, kiedy, jak ani czy w ogóle przyczynił się do śmierci profesora.

Całość książki pisana jest w trzeciej osobie. Historia dzieli się nie tylko na rozdziały, ale też w konkretnych podrozdziałach możemy ją poznać z perspektywy jednej z osób (lub kota. Tak są rozdziały, w których kot jest głównym bohaterem.). Jedynym co mi nie przypadło do gustu w powieści jest wątek „fantastyczny/paranormalny”, o ile tak można go nazwać. Wydał mi się on trochę zbędny, bo tak naprawdę niewiele wniósł (może prócz genialnego ostatniego rozdziału).

Lubicie książki z uczelnią/szkołą w tle?
Dajcie koniecznie znać!

Pozdrawiam cieplutko
WyśniłamSen

Komentarze

Popularne posty