Powrót do Czaroziemia – Wiatrodziej

 Witajcie Kochani!

Pamiętacie, jak podobała mi się Prawdodziejka. Otóż jestem po lekturze drugiego tomu, czyli Wiatrodzieja. Czy nadal jestem zachwycona światem Czaroziemia?
Zapraszam na recenzję!
Tak jak w Prawdodziejce  od pierwszej strony trafiamy w sam środek akcji, jednak tym razem postacią przodującą jest Merik. W wiatrodzieju zachodzi pewna zmiana (Uprzedzam, że niekoniecznie się to spodoba. Moim zdaniem autorka zepsuła naprawdę fajną postać). W każdym razie, chłopak musi walczyć o swój kraj, a zadania zdecydowanie nie ułatwia jego siostra – Vivia.
Safi i Iseult również stają przed przeciwnościami losu. Safi w dalszym ciągu ścigana jest przez posłańców władców krajów, którzy mają ją “przeciągnąć” (czytaj porwać i zaciągnąć siłą) na ich stronę. W dodatku dziewczyna spotyka dawnego znajomego. Iseult z kolei boryka się z tajemnicami, jakie skrywa jej moc. Co więcej musi podjąć trudną decyzję – zaufać Aeduanowi czy nie. Jak potoczą się losy znanej nam czwórki postaci? Kto jeszcze stanie na drodze wiatrodzieja, krwiodzieja, więziodziejki i prawdodziejki?
Tym razem narrator opowiada nam o losach nie tylko początkowej czwórki bohaterów, lecz także siostry Merika -Vivii. Dziewczyna ma ciężki charakter, co sprawiło, że nie udało jej się mnie przekonać do siebie przez całą książkę. Dodatkowo zawiodłam się na Meriku, którego polubiłam w pierwszym tomie. Autorka tak bardzo wyostrzyła niektóre jego cechy, emocje i uczucia, że przejęły one pozytywne aspekty i sprawiły, że bohater, który miał być najciekawszy w całej historii stał się płaski, nudny i monotematyczny. Działania jakich się podejmował wydawały mi się pozbawione celu. Jego wątek dłużył się w trakcie czytania, lecz szalę goryczy w tym aspekcie przeważyła Safi. Za każdym razem, gdy docierałam do rozdziału poświęconemu jej historii miałam ochotę odłożyć książkę. W trakcie calutkiej powieści historia postaci, która może zmienić losy wojny w Czaroziemiu, nie posunęła się do przodu nawet o centymetr.
Jedynym światełkiem w całej opowieści okazały się wątki dotyczące Iseult oraz Aeduana, które w pewnym momencie się połączyły. Szczerze kibicowałam im w rozgryzieniu siebie nawzajem. Autorka przybliżyła postać krwiodzieja, przez co wydał się jeszcze bardziej intrygujący. Rozwinął się także wątek drugiej z przyjaciółek, a konkretnie jej mocy, które mogą jeszcze nie raz odmienić losy bohaterów.
Wykreowany przez autorkę świat także został znacząco rozbudowany. Poznajemy tradycje kraju Merika, piekielnych bardów (całkiem interesujące jednostki) czy więcej szczegółów dotyczących wojny oraz wątku politycznego. Mam wrażenie, że autorka chciała “za bardzo” i odrobinę pogubiła się w tym, co chciała osiągnąć i przekazać. Pozostaje mieć nadzieję, że uda jej się wszystko poukładać w następnej części. Mimo że spora część książki po prostu mi się nie podobała, a czytanie wydawało się momentami drogą przez mękę, nie mogę odmówić jej dobrze napisanego zakończenia, takiego, które daje nadzieję na poprawę. (I tego autorce i sobie życzę).
Wiatrodziej był raczej przeciętną książką i bardzo słabym drugim tomem dobrze rokującej serii. W dalszym ciągu mam nadzieję, że kolejne tomy będą lepsze od nieudanego drugiego. Na pewno sięgnę po część trzecią, aby poznać losy postaci, które polubiłam. Mam wrażenie, że jedynymi zaletami tej książki, które ją ratują, są postaci krwiodzieja oraz więziodziejki, właśnie dzięki nim książka dostała ode mnie 5/10 gwiazdek, co wydaje mi się i tak kredytem zaufania, co do dalszego ciągu historii.
Jakie są Wasze ulubione postacie z tej serii?
Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach 🙂
Pozdrawiam cieplutko
WyśniłamSen

Komentarze

Popularne posty